Janusz Czechowski z Krakowa nie chciał chyba jednak zrobić zdjęcia policyjnego (fot 1). Dziwnie je zakomponował.
Mój wzrok jest głównie przyciągany przez klips, nie tylko dlatego, że jest błyszczący, najciemniejszy i jedyny wśród wszystkich sfotografowanych form, o regularnym kształcie, ale dlatego też, że został umieszczony dokładnie w centrum obrazu. Wzrok błąka się po włosach, twarzy ale uporczywie powraca do tej kropy — a może jest to zdjęcie wyrafinowane, mające reklamować biżuterię? Klips przez takie swoje położenie ustatycznia obraz, zatrzymuje ruch — dziewczyna jest jakby przypięta pinezką do tła. Czeka biernie na coś, co nadchodzi. W handlowym portrecie dajemy nieco więcej przestrzeni z przodu niż z tyłu głowy — chyba, że ważniejsze są dla nas włosy niż twarz, ale autor nie robił go prawdopodobnie do witryny zakładu fryzjerskiego.
Dziewczyna z fot. 1 patrzy w kierunku przeszłości, tęsknoty za czymś, co było. Spojrzenie w odwrotną stronę, jak w fot. 2 Macieja Skowrońsklego z Sanoka, daje wrażenie dążenia tam, gdzie się nie było, aktywności, patrzenia w przyszłość. Oglądającemu łatwo utożsamić się z tą drugą dziewczyną, jej spojrzeniem, które jest skierowane w tym samym, co nasz, kierunku.
Aby wzmocnić wrażenie, że sfotografowany model patrzy w jakimś kierunku, wskazany jest poziomy kadr i skrajne umieszczenie głowy, jak w fot.3A Marka Moryca z Pabianic.
Gdy natomiast jest dla nas ważniejsze, by wykazać, że patrzy z jakiegoś miejsca może być kadr pionowy centralne umieszczenie głowy jak w fot. 1, lub, lepiej — ze spojrzeniem w obiektyw, jak w fot 3B. Takie patrzenie w obiektyw daje oglądającemu większe złudzenie bezpośredniego kontaktu ze sfotografowanym. Pan Marek Moryc przeciął zdjęcia również inne, bo nie mieściły mu się do koperty i przy okazji zaproponował ciekawą kompozycję dwóch części jednej fotografii. Podnosząc oś spojrzenia małego pieska do poziomu większego psa podkreślił relację między nimi. Zmiana ta wzmocniła trójkąt porządku patrzenia: pies patrzy na pieska, piesek na człowieka a człowiek na psa (bo jest duży) i pieska (bo patrzy na człowieka).
Podobnie jak pan Marek pozwoliłem sobie zdjęcie Dariusza Hensela ze Stargardu Gdańskiego przeciąć na dwie części (fot. 4A, B). Miałem wrażenie, że jest „przegadane", to znaczy, że za dużo na nim się dzieje, że na żadnej rzeczy przedstawionej nie można się skoncentrować. Dopiero po tym zabiegu pomyślałem, że autorowi mogło chodzić właśnie o to, by przedstawić jak pracującemu człowiekowi trudno
skoncentrować się na tym, co robi. Fotograf też nie skoncentrował się na tym, co robi bohater zdjęcia. Ważniejsze wydaje się ruchliwe, urozmaicone otoczenie. Prawa część zdjęcia zaciekawiła mnie nie tytko przez swoją podświadomie seksualną, a nawet homoseksualną symbolikę, ale i przez nietypową kompozycję. Tu wszystko dzieje się na peryferiach kadru podczas gdy centrum jest jakby puste. Oko krąży po całym obrazie nie mogąc sobie znaleźć jakiegoś najważniejszego punktu, na którym mogłoby się zatrzymać. Nawet gdy patrzę na stopę i bark, to oko wędruje ku dłoni. Ten pionowy ruch może być wymuszony wydłużonym kadrem i biegłem białej linii burty.
Nie chcąc ciąć wszystkich zdjęć pokazuję cały obrazek Małgorzaty Mikołajczyk ze Zduńskiej Woli (fot. 5). Przysłała go na konkurs „Światło i cień". Sądzę, że gdyby przysłała tego zdjęcia tylko połowę (tę dolną część — proszę sobie zasłonić górę), to miałaby szansę na miejsce medalowe. W pełnym kadrze rytm świateł i cieni na śniegu został przygłuszony tym, co jest w górnej połowie zdjęcia — połowie jak z nie najlepszej pocztówki. Czasem swoje widzenie, siebie możemy wzbogacić nie tylko przez bieganie, wyszukiwanie różnych miejsc, motywów, ujęć czy oglądanie wielkiej liczby fotografii, ale też przez spokojne przyglądanie się naszemu najbliższemu otoczeniu lub jednemu obrazowi.
Waldemar Frąckiewicz
Fotoocena 88/3
Fotoocena 88/4
Fotoocena 88/5
Fotoocena 88/6
Waldemar FRĄCKIEWICZ - WIDZENIE: INDEX