Zdjęcie jest płaszczyzną, na której odwzorowujemy świat zazwyczaj trójwymiarowy. Fotografia, wykorzystując niedoskonałości(?) ludzkiego wzroku - "oszukując", może wyczarować na płaszczyźnie trzeci wymiar lub przestrzeń spłaszczyć do dwóch wymiarów. Dobrym ćwiczeniem warsztatowym w tym zakresie są fot. 1 i 2 Romana Słomskiego z Lublina. Budujący bryłowatość butli światłocień, skrzywione odbicie okien, są zanegowane przez spłaszczającą kompozycję dwóch równych, symetrycznych - wyodrębnionych konturem butli - powierzchni: jasnej i ciemnej. Gdyby nie nasza wiedza o sfotografowanym przedmiocie, jasną formę można by odebrać jako wklęsłe naczynie oświetlone od lewej strony a ciemne tło jako powierzchnię bliższą oczu niż to naczynie. Podobną zabawą niejednoznacznościami jest fotografia z oknem. Wieloletnie doświadczenie wzrokowe mówi nam, że krajobraz jest za oknem. Gdy nie będziemy odwoływali się do tego doświadczenia ani do intelektualnej analizy zdjęcia, wówczas o tym krajobrazie trudno powiedzieć, czy jest za szybą, odbiciem w szybie, czy też leży w jej płaszczyźnie. Dzięki indywidualnemu doświadczeniu w naszym mózgu powstają schematy postrzegania, tak zwane jednostki gnostyczne. "Nie odtwarzają one wiernie przedmiotów, tak jak są one rzutowane na siatkówkę oka, lecz korygują je zgodnie z pewnym standardem. To samo dotyczy głębokości obrazu, światłocieni, kolorów itp. Jednostka gnostyczna reprezentuje standardowe właściwości danego przedmiotu i dlatego nagina aktualną recepcję do tego standardu nie troszcząc się bynajmniej o fotograficzną dokładność odtwarzanego obrazu" (J. Konarski, "Integracyjna działalność mózgu"). Stąd łatwość w tworzeniu iluzji, na przykład przestrzeni, rozpoznawanie brył, które na zdjęciu są przecież dwuwymiarowe. Jednostki gnostyczne "klasyfikują" wrażenia, przedmioty, schematyzują rzeczywistość. Niszczą czystość spojrzenia, odbioru na przykład tego oto przedmiotu - dążą do zaklasyfikowania, nazwania go. Człowiek lękający się pozornego chaosu nie nazwanej, nieznanej rzeczywistości nie będzie się czuł bezpiecznie, gdy na pytanie "co to jest?" otrzyma odpowiedź: "to, co widzisz" lub, co gorsza, "to, co jest". Człowiek taki w sytuacjach wieloznacznych, do końca nieokreślonych, będzie łatwo ulegał czyjejś sugestii, manipulacji, czcił bożki, na przykład racjonalizmu. Trudno będzie takiemu rezygnować z dotychczasowych schematów postrzegania, myślenia, kultury. Istnieją techniki ułatwiające nabieranie dystansu do nabytych schematów percepcji, myślenia, na oczyszczenie umysłu umożliwiające widzenie świata świeżymi oczami dziecka, w którego mózgu nie odbiła się jeszcze matryca jakiejś kultury, osobistych, nienajlepszych doświadczeń. Dziecko rodzi się z pewnymi obszarami mózgu, w których nie istnieją jeszcze gotowe, sztywne struktury, połączenia między neuronami. Tworzą się one dopiero z wiekiem, z doświadczeniem, podczas tak zwanego treningu kulturowego. Takimi "oczyszczającymi" technikami mogą być obserwacje własnego ciała, jego funkcjonowania. Patrząc na gładką, jasną powierzchnię, łatwo ujrzymy mroczki - paprochy pływające w naszej gałce ocznej. Proponuję spojrzeć czasem na krajobraz do góry nogami lub choćby przechylając głowę tak, by linia oczu znalazła się w pionie. Kontemplacja pewnych obrazów działa podobnie jak prawidła do butów - przywraca, zachowuje pierwotną formę. Taką kompozycją może być na przykład złote ziarno na błękitnym tle opisane w "Fotoocenie" - 9-10/87. Symbol tworzenia i zniszczenia. Najdziwniejszym wrażeniem podczas kontemplacji go jest rozmycie się granic między figurą i tłem, obrazem i otoczeniem aż do chwilowego zaniku wszelkich wrażeń wzrokowych przy otwartych oczach. Kompozycja taka koncentruje nas na tym, co dzieje się na najniższych piętrach integracji układu nerwowego (poczynając od siatkówki oka), na danym nam przez naturę, a nie kulturę postrzegania świata.
Perspektywę w fot.3 Michała Różniewskiego z Jeleniej Góry odbieram jednoznacznie. Niemal czarne, ostro wyrysowane drzewo wyraźnie odstaje od szarych, mniej ostrych drzew w dali. Powietrze z niejednorodną gęstością, zawartym w nim pyłem i wodą, rozpraszając światło, umniejszyło ostrość i kontrast.
Waldemar FRĄCKIEWICZ - WIDZENIE: INDEX
Fotoocena 1988/5
Piotr Rabiej z Wrocławia tak napisał o swojej fot. 1: „temu zdjęciu można szybko nadać tytuł. Smutek aż rzuca się w oczy.
Nieszczęsne zwierzę, skok przez płot, a tam pełna swoboda.
Dlaczego muszę tu tkwić?
Koń marzy, marzy o wolności, ale nie wie, że na nic to, nawet chwili nie warto ryzykować.
A może warto narazić życie, nawet dla chwili wolności, wolności, której się nigdy nie znało.
"Rozterka" - może to też dobry tytuł.
Przestrzeni nie ma na tej fotografii, ale jest płot, zamknięcie tej przestrzeni.
A ci ludzie, co tam idą, dopiero by mi dali za próbę spełnienia marzeń.
O, jaki ja nieszczęsny!
Ile razy spojrzę na to zdjęcie, to żal mi autentycznie tego konia”.
Otaczający nas świat jest zwierciadłem, w którym się przeglądamy, ekranem, na który rzutujemy samego siebie, swoje nieuświadomione problemy.
To, na co zwracamy uwagę w tym świecie, co budzi nasze emocje, współczucie, odrazę..., co fotografujemy, współbrzmi z naszym wnętrzem, jest tego wnętrza odbiciem.
Jest projekcją tego, co zepchnęliśmy do podświadomości, tego, co w nas nieznane, tego, co tłumimy w sobie, łatwo - bo bezpiecznie dla „dobrego samopoczucia” - widzimy na zewnątrz, u kogoś.
Te mechanizmy projekcji, identyfikacji (utożsamienia się z czymś zewnętrznym) działają niezależnie od naszej woli, poza świadomością.
Rozwój człowieka polega m.in. na wydobywaniu prawdy o nas samych z nas samych, z naszej podświadomości.
Prawda ta ujawnia się w naszych działaniach, wytworach, postrzeżeniach - w fotografii.
Rozszerzając swoją świadomość przekraczamy ograniczenia tkwiące w nas, te, które podświadomie sami sobie postawiliśmy lub zostały nam wtłoczone przez innych.
Znając inne zdjęcia Piotra, jego styl fotografowania, nie dziwię się, że podświadomie utożsamia się z tym koniem.
O fot.3 napisał: „...niby przyjemne dla oka, niby te koniki czegoś tam wypatruja, ale...
Sztuczne to jakieś.
Patrzę na nie i myślę, jaki jest sens fotografowania.
Rejestracja rzeczywistości?
Tu jest, i to w miarę poprawne technicznie.
Wartość artystyczna żadna...
Może jego wartością jest to, że właśnie myślę, jaki jest sens robić takie zdjęcia?”
Duże ambicje, wymagania, jakie sobie stawia, uzależnienie od „obiektywnych” ocen (np. poprawności technicznej) paraliżują jego twórczość.
A przecież „nie trzeba tu tkwić”, można „przeskoczyć płot”, „narazić życie nawet dla chwili wolności”, a może dopiero zacząć żyć, narodzić się na nowo, bez lęku, bez zwracania uwagi na to, że „ludzie dopiero by mi dali za próbę spełnienia marzeń...”
Puścić wodze fantazji, wyzbyć się wszelkich ograniczeń, otworzyć się na żywioł, przypadek jak w fot. 5 - zdjęcie wykonane wbrew wszelkim regułom, z ręki na czasie B, bez patrzenia w celownik.
Ile w nim życia, dynamiki, ruchu, swobody.
„Swoboda” ta została trochę zagrana podczas kadrowania odbitki.
Drzewka grzecznie umieszczone w rogu, w „bezpiecznej” odległości od brzegów kadru kontrastują z biegiem koni.
Pochylenie horyzontu ( podobnie jak drzewka) przyhamowuje ten bieg, ale sprawia wrażenie większej dynamiki napięć, nie tylko w samym fotografowaniu.
Trochę ruchu jest też w fot.3, oko oglądającego przeskakuje z jednej końskiej głowy na drugą.
Gdyby oba konie były jednej maści, można by mieć wrażenie, że to ruch głową jednego zwierzęcia; jakby dwie fazy jednego ruchu, które w naszym mózgu mogłyby dać wrażenie podobne do wrażenia z dwóch szybko wyświetlanych po sobie klatek filmu.
Podobne efekty wykorzystywali kilkanaście tysięcy lat temu malarze z grot Lascaux i dwudziestowieczni kubiści.
Ruch oczu między dwoma jasnymi postaciami przy oglądaniu fot.2 Janusza Jawora z Mierzęcic też daje nieco dynamiki temu zdjęciu.
Oglądając dzieci pojedyńczo (przysłaniając drugie dziecko) można przypuścić, że chłopiec stoi wpatrując się w zbliżające się coś, co chce kopnąć, a dziewczynka usiłuje ustać na jednej nodze w duży wiatr.
Bieg obojga dzieci staje się bardziej wiarygodny, bo mało prawdopodobny jest przypadek, aby w takich pozach dzieci obok siebie stały.
Jerzy Orawski z Miłkowa Mokrego, obracając negatyw, uzyskał dwa różne zdjęcia.
Fot.6 i 7 różnią się też innymi elementami wpływającymi na ich dynamikę: kontrast, format - jego „ciasność”, wielkość przestrzeni przed biegnącą, proporcje boków, miejsce na stronie w „FOTO”.
Jak poszczególnie wpływają na wrażenie ruchu dziewczynki, dynamikę zdjęcia, zostawiam subiektywnemu odczuciu Czytelnika.
Trochę śmieszy mnie to, że biała ramka „złapała” za nogę dziewczynkę.
Waldemar Frąckiewicz
Waldemar FRĄCKIEWICZ - WIDZENIE: INDEX