MANIPULACJA W KULTURZE:
inne O MANIPULACJI


wstęp z katalogu wystawy fotografii w Lublinie, otwarcie 8. lutego 2002, g. 17, MDK ul. Grodzka 11,

DOM rodzinny, to miejsce najlepiej znane, najbliższe, najbezpieczniejsze. Miłość, matka, ojciec, tradycja rodu, ojczyzna dają dziecku poczucie wartości, tożsamości. Rozwijając się, ciekawi świata, opuszczamy to miejsce zakorzenienia. Goszcząc u obcych, ubogacamy ich i siebie, a i swój dom – wracając.

Ale bywa inaczej. Dom zniszczony rodzi człowieka, któremu trudno kochać konkretną osobę, nawet siebie. Jeśli człowiek taki żyje w świecie idei, to brak ten zechce kompensować, głosząc abstrakcyjną miłość do całego świata. Jeśli żyje w świecie materii, to poczucie bezpieczeństwa, własnej wartości będzie chciał zbudować pałacem za murem, władzą. Słabszy, wykorzeniony obywatel świata będzie jak śmieć uwolniony do przeganiania wiatrem internacjonalnego biznesu.

Wydaje się, że budowanie “domu europejskiego" czy globalnego, przy jednoczesnej destrukcji rodzin, jest objawem choroby cywilizacji Zachodu. Cywilizacja taka z czasem by wymarła, ale rozszerzając swoje wpływy, może niszczyć kultury sąsiednie. Gdy w granicach własnego domu zdrowe stworzenie dostrzeże intruza i jego porządki – atakuje. Atak na największe domy biznesu, przeprowadzony naśladując firmową reklamówkę samolotów na ich tle, stał się najpowszechniej znaną fotografią budynku. Fotograficzne zjawy bilbordów, monitorów chcą być najważniejszymi, ale nierozpoznanymi do końca gośćmi(?)-wirusami naszych ulic, domów, umysłów ...

Temat wystawy sugeruje fotografię dokumentacyjną, anegdotyczną, pamiątkową, sentymentalną. A może dało to się połączyć z metaforą, z plastyką światłocieni, barw? Silenie się na artyzm (nie tylko w tej dziedzinie) daje kiczowate efekty, ale cała fotografia galeryjna ma w sobie coś z kiczu. Świadomi tego bez kompleksów możemy bawić się takimi obrazkami. Ciekawe, czy najbogatsza fotografia rodzinna zaprosi oglądających wystawę do domów, czy zachowa swoją intymność w prywatnych archiwach, a my zobaczymy tylko mury i fasady kształtowane przez nieznanych architektów? A może i wnętrza są podobnie uformowane? Ile ujrzymy - nie zawsze uświadamianej - tęsknoty za porządkiem Natury, Stwórcy?

Waldemar FRĄCKIEWICZ - WIDZENIE: INDEX



wstęp z pokonkursowej wystawy

"Kto ma władzę, ten panuje nad przeszłością,
a kto panuje nad przeszłością, panuje nad przyszłością."
G. Orwell

Konkurs fotograficzny organizowany pod patronatem Dyrektora Akademickiego Centrum Kultury UMCS “Chatka Żaka” i Prezesa OM PTTK w Lublinie w 2000 roku nosi temat: “CZERWONY PAŹDZIERNIK”.

“CZERWONY PAŹDZIERNIK” przybiera różne znaczenia dla różnych pokoleń. Dla części młodzieży jest tylko miesiącem kolorowych liści. Dla najstarszych jest symbolem proletariackiej rewolucji, albo krwawego mordu i totalitarnego zniewalania umysłu. Prowokacyjne odwołanie się do tej wieloznaczności może pełnić różne funkcje, podobnie jak fotografia rejestrująca, tworząca lub fałszująca rzeczywistość. Trudno mówić o obiektywności nawet zwykłego dokumentu, skoro wyboru ujęcia dokonuje człowiek. Trudno poznać jego intencje, bo i on sam nie zna do końca siebie. Warto jednak zastanowić się nad konsekwencjami tak dobranego tematu. Zabawa wieloznacznością, ładny kolorowy kontekst mogą służyć do zredukowania tragicznej powagi związanej z “czerwonym październikiem”. Takie oddziaływanie na świadomość służy, jak w komunizmie, internacjonalnym, socliberalnym interesom, dla których człowiek jest wykorzystywanym odpowiednio kształtowanym narzędziem, albo niepotrzebnym przedmiotem.

Czy uczestnicząc w tym konkursie daliśmy się wmanipulować w manipulowanie innymi ?

Nie jestem starcem, ale moja świadomość zdążyła być już kształtowana przez – niby różne – systemy. Kierunek dominującej propagandy, manipulowanie świadomością od sześćdziesięciu lat w Polsce się nie zmienił. Zmieniły się tylko nazwy i techniczne rozwiązania. Cenzury oficjalnie nie ma, każdy może mówić, pisać co chce (jak i dawniej), ale w największych polskojęzycznych nakładach, w godzinach największej oglądalności rzeczywistość pokazywana jest w sposób wybiórczy. Lokalne działania kulturalne też bywają tendencyjne. Finezyjność socjotechnik, kamuflażu polega na ich nieuchwytności nawet przez ludzi o dużej świadomości. Najperfidniejsze kłamstwa wymagają największej inteligencji. A tą dysponuje Lucyfer – szatan światłości, przewrotności, zwodzenia, kłamstwa.

Demokracja i wolność słowa” – współcześnie to system socjotechnicznej przemocy dysponentów środków masowej manipulacji. Jak my jesteśmy kształtowani przez ten system i jak oddziałujemy na innych ? To pytania najważniejsze przy okazji tej wystawy, na które szukam odpowiedzi.

Waldemar FRĄCKIEWICZ - WIDZENIE: INDEX


ZACHĘTA DO CZEGO ?

Instalacja z rzeźbą Jana Pawła II działała nie przez artyzm, ale przez prowokację religijno-ideologiczną. Trudno odbiorcy oceniać artyzm, bo większość ludzi zna tę pracę tylko za pośrednictwem mediów, a nie widziało osobiście. Skoro prowokacyjność jest silniejsza od artyzmu, to jest to raczej kicz propagandowy a nie dzieło sztuki. Komisarz wystawy powinien być świadomy oddziaływania ekspozycji. A galeria narodowa, jeśli nie ma zachęcać do jednostronnych religijno-ideologicznych prowokacji, lecz ma prezentować polski pluralizm, to obok tej rzeźby mogłaby umieścić np. jakiegoś konkretnego polityka przywalonego pomidorem, rzeźbę innego na szubienicy a na suficie gwiazdę Dawida ładnie zintegrowaną ze swastyką – wtedy zachowana byłaby równowaga w kiczowatej prowokacji, ale czy to nadawałoby się do galerii narodowej ?

Jak na razie w "pluraliźmie" ma być antypolonizm, irreligia, a np. antysemityzm zakazany.

Wydaje się, że działania galerii “Zachęta” są tym samym, co działania zaczepne wojsk na niewytyczonych granicach między imperiami. W obecnej epoce te przepychanki (badanie i przesuwanie granic) odbywają się w sferze ideologiczno-świadomościowej. Orężem są środki masowej manipulacji a także niektóre “placówki kultury”. Jakiego imperium placówką chciano uczynić “Zachętę” ?

Finezyjne antypolskie ekspozycje, jeśli nie zdyskredytują narodowych wartości (Polak Katolik Tysiacleci, walka Polaków z faszyzmem ), to chociaż zniszczą wartość uznawanej narodowej galerii. Są posunięciami bardzo inteligentnymi, tak jak inteligentny jest Szatan – mistrz kłamstwa, przewrotności, manipulacji. A człowiek swojej inteligencji używa także do samooszukiwania się.

Waldemar FRĄCKIEWICZ - WIDZENIE: INDEX


„PASJA” – film o manipulacji

Człowiek żyjący prawdą jest zabijany przez normalne społeczeństwo.

Normalne społeczeństwo nie wie co czyni, jest zdominowane, manipulowane przez normy, układy, pieniądze.

Pilnujący układów, wymyślonych praw są wykwitem społeczeństwa i boją się destrukcji takiego świata, boją się konfrontacji z Prawdą.

Ludzie boją się prawdy o sobie.

Media odrzucające film „Pasja” boją się odczytania przez to dzieło historii a bardziej aktualnej światowej polityki, finansów, manipulacji, wojen.

Piłat wie, że jest prawda ale uwikłanie w światowe układy powoduje, że jednak postępuje przeciw prawdzie. Tak można by opisać też np. obecność polskich wojsk w Iraku. 

Waldemar FRĄCKIEWICZ - WIDZENIE: INDEX


LUBLIN WIELOKULTUROWY?
Studenci animacji do manipulacji?

napisane po obejrzeniu zdjęć studentów specjalności animator i menedżer kultury UMCS w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Administracji
grudzień 2008


Kiedyś kształtowaniu świadomości służyła cenzura, nie tylko zakazująca czegoś publikować ale i ingerująca w proporcje w przekazywanych treściach, w nakłady … Obecnie, te same efekty uzyskuje się przez odpowiednie finansowanie kultury.

Sponsorzy do manipulacji potrafią także wykorzystać znajomość mechanizmów psychologicznych. W naturze młodego człowieka leży zainteresowanie egzotyką, opozycja do własnych korzeni, szczególnie jeśli jest w sytuacji konfliktowej z rodziną - zwłaszcza z ojcem. Utożsamianie się z mniejszością pokrzywdzoną czy odrzucaną może wynikać z psychicznych kompleksów.

Młodzieży sfinansowano wystawę „Lublin wielokulturowy", na której zobaczymy 8 ram z fotografiami z kierkuta, 7 ram z cmentarza prawosławnego, 1 z protestanckiego lub katolickiego(?). Takie proporcje mogą wynikać z tych mechanizmów psychologicznych ale i z selekcji zdjęć do wystawy, kierującej się innymi kryteriami.

Żydowsko-prawosławny (jest) Lublin – taki jest efekt końcowy wystawy. Hebrajsko-rosyjski, nie polski. Takie mają być odczucia oglądających wystawę? Ale by tego nie powiedzieć wprost, to tytuł „Lublin wielokulturowy"? A żeby ktoś nie mówił, że wystawa kłamie, to jest i zdjęcie z krzyżem nie prawosławnym … Tak pozbawia się tożsamości tubylczą młodzież, przyszłych niewolników internacjonalnego(?) biznesu, też zarządzających „zasobami ludzkimi" - absolwentów Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Administracji?

Animatorzy kultury powinni być świadomi jak oddziałują ich przedsięwzięcia i jak mogą być wykorzystywani np. w antypolskiej polityce historycznej. Gdyby dać tytuł adekwatny do pokazanych zdjęć: „Cmentarze żydowski i prawosławny w Lublinie", wystawa nie miałaby takiego manipulacyjnego charakteru.

Nieprecyzyjność języka, nijednoznaczności, pomyłki - obojętne przypadkowe czy celowe, świadome czy nieświadome - oddziałują na odbiorcę, kształtują jego świadomość i podświadomość; podobnie jak wprowadzane w zachodnich publikacjach "polskie obozy koncentracyjne" zamiast "niemieckie obozy koncentaracyjne w Polsce".

A zdjęcia niektóre są warte obejrzenia, na przykład z plastyczną wrażliwością Barbary Pleskot.

Waldemar FRĄCKIEWICZ - WIDZENIE: INDEX